Rozwód z perspektywy rodzica: nie tylko partnerstwo się kończy
Rozwód nie kończy się tylko na podpisie pod dokumentem. To moment, w którym rozstajesz się nie tylko z partnerem, ale również z codziennością dzieci, z ich tęsknotą, przywiązaniem, emocjami. Z własnym "co dalej?", na które nie zawsze jesteś gotowa_y odpowiedzieć. Bez względu na to, kto podjął decyzję i dlaczego - to moment, który przewraca wszystko do góry nogami.
Tak właśnie było (i nadal bywa) u mnie.
Dziś dzielę się z Tobą naszą historią. Rozwodem. Przeprowadzką. Nowym życiem. Z perspektywy matki trójki dzieci, kobiety, człowieka.

"Co?! Wy?! Niemożliwe!"
Gdy poinformowaliśmy bliskich o rozstaniu, wielu nie mogło uwierzyć. "Przecież byliście idealną parą!", "Nigdy się nie kłóciliście!". A jednak - podjęliśmy wspólną decyzję. Nie było zdrad, przemocy. Było zrozumienie, przyjaźń, ale i poczucie, że nasze drogi się rozchodzą. Że chcemy żyć inaczej.
Na początku była dumna ze wspólnej, dojrzalej decyzji. Potem przyszedł cień - tęsknota, pustka, żal. Nie do osoby, ale do wspólnego "my". Do rodzinnego stołu. Do momentów, w których było się razem.
Dzieci i ich emocje - żałoba, której nie da się przyspieszyć
Mamy trójkę dzieci. Zawsze ważne było dla nas, by nie mieszać ich w dorosłe konflikty. Nie mówić źle o sobie nawzajem. Wspierać ich w kontakcie z drugim rodzicem. Ale to oznaczało również coś trudnego dla mnie - brak przestrzeni na żałobę. Na odżycie straty.
Z perspektywy czasu widzę, że przeszłam przez wiele etapów. Najpierw "ziomalska" relacja z byłym partnerem, potem coraz mniej kontaktu. I dopiero wtedy uderzyło: że to się naprawdę stało. Że to nie chwilowa decyzja. Pojawiło się poczucie winy, straty, żalu, złości. I ogromna potrzeba... odczuwania.
Być obok dzieci, ale nie zapomnieć o sobie
Towarzyszenie dzieciom w ich tęsknocie było i jest trudne. Ich emocje to było coś, czego nie mogłam wyłączyć. A jednocześnie byłam odpowiedzialna za ich życie, dom, zdrowie. Za trzy adaptacje, nową rzeczywistość. Siebie zostawiłam na koniec.
Może właśnie dlatego teraz zaczęłam czuć. Bo wreszcie zaczęłam mieć przestrzeń. Bo już trochę ogarnięte. I ruszam dalej. Z niepokojem. Z samotnością. Ale i z wewnętrznym głosem: "Zrobiłaś dobrze. Zrobiłaś co mogłaś. I nadal możesz o siebie zadbać."
Ty również możesz o siebie zadbać, kliknij i sprawdź
Co mi pomaga
- odcięłam to, co mi nie służyło: ludzi, nawyki, przekonania
- poznaję siebie na nowo: w pracy, w przyjaźniach, w wyglądzie, w rozwoju
- aktywność fizyczna: daje mi ujście emocji i ukojenie
- nie wylewam złości na innych: przyglądam się sobie, notuję, rozmawiam
- jestem autentyczna z dziećmi: nie obciążam ich, ale pokazuję, że rodzic też czuje i potrzebuje
To ostatnie najbardziej nas wzmocniło. Pokazało im, że człowiek w kryzysie nie przestaje być dobrym, ważnym i kochającym.
Jeśli jesteś w podobnym miejscu
Nie wątp w siebie. Twoje decyzje mają znaczenie. Twoje emocje są ważne. Nie wszyscy muszą rozumieć. Nikt nie chodzi w Twoich butach.
Nie zostawaj z tym sama/sam. Rozmawiaj. Notuj. Idź na terapię. Szukaj wsparcia. Sięgaj po pomoc. Nie jesteś sam_a.

Z czułością, K.