– i to nie jego wina
Wieczorem rozmawiam z córkami.
Pytają, jak wyglądało moje dzieciństwo – czy miałam telefon, internet, czy oglądałam bajki w komputerze.
Mówię im, że nie.
Opowiadam, że pamiętam jeszcze telefony w budce, że miałam w domu taki „śmieszny stacjonarny”, a z koleżankami umawiałyśmy się po szkole i każda z nas wiedziała gdzie i o której ma być.
Patrzą na mnie z niedowierzaniem.
A potem – z lekką zazdrością.
Twoje dziecko nie zna świata bez internetu – i to nie jego wina.
Nie znają innego rytmu niż ten, który wyznaczają powiadomienia, ekrany i ciągła dostępność.
Dla nich cisza jest nienaturalna.
Brak internetu – stresujący.
A brak telefonu – jak odłączenie od świata.

Dzieci a media społecznościowe – pokolenie, które „ma wszystko”
Czasem słyszę, że „kiedyś dzieci się bawiły, nikt nie mówił o depresji, każdy dawał sobie radę”.
Dzisiaj dzieci dorastają w świecie, który nigdy nie śpi.
Nie mają szansy się odłączyć. Ich „podwórko” jest w mediach społecznościowych, a tam wszystko dzieje się bez końca: lajki, wiadomości, porównania, presja.
To nie „pokolenie płatków śniegu”.
To pokolenie przeciążonych mózgów, które próbują poradzić sobie z hałasem, jakiego my w ich wieku po prostu nie znaliśmy.
W Danii premier Mette Frederiksen, ogłaszając plan ograniczenia dostępu do mediów społecznościowych dla dzieci poniżej 15. roku życia, powiedziała wprost:
„Uwolniliśmy potwora. Nigdy wcześniej tak wiele dzieci i młodzieży nie cierpiało z powodu lęków i depresji.”
Z przytaczanych przez nią badań wynika, że:
- 60% chłopców w wieku 11–19 lat nie spotyka się ze znajomymi w czasie wolnym,
- 94% nastolatków ma konto w mediach społecznościowych, zanim ukończy 13 lat.
I choć to dane z Danii, nie sposób nie poczuć, że dotyczą też nas.
Bo nasze dzieci żyją w tym samym świecie — tylko w innym języku.
Dziś dzieci dorastają w hałasie powiadomień, w nieustannym porównywaniu się do innych, w świecie, który mówi im: „nie jesteś wystarczająco fajny, szybki, piękny”.
– Ich mózgi i układy nerwowe nie są gotowe na taką ilość bodźców.
– Ich relacje coraz częściej dzieją się na czacie, a nie na podwórku.
To nie znaczy, że technologia jest zła. Ale oznacza, że straciliśmy równowagę.
Bo kiedy telefon staje się opiekunem, uspokajaczem, pocieszycielem i zabawką w jednym – dziecko nie uczy się regulować emocji, tylko je „scrolluje”.

Zatrzymaj to
Nie chcę pisać tego tekstu jak manifestu: Rodzicu, to przez Ciebie.
Nie.
Chcę powiedzieć: hej, jeszcze możemy to zatrzymać.
Możemy:
– odłożyć telefony, kiedy dziecko mówi do nas.
– popatrzeć w oczy zamiast w ekran.
– nauczyć dzieci, że bycie offline to bycie bardziej.
Dzieci uczą się przez obserwację. Jak wygląda Twoje spędzanie wolnego czasu? Jak spędzasz czas z nim? Dzieci potrzebują naszej obecności.
Jak wprowadzić czas bez telefonu?
Łagodnie.
Nie chodzi o zakaz.
Chodzi o powrót.
Do siebie, do rozmów, do patrzenia w oczy.
Oto kilka prostych rytuałów, które możesz wprowadzić od zaraz – nie jako rewolucję, tylko jako zaproszenie:
1. Czas offline po szkole
Po powrocie do domu zostawcie telefony w jednym miejscu – np. w koszyku w przedpokoju – na godzinę.
Nie jako kara, ale jako wspólny rytuał.
To czas na rozmowę, posiłek, spacer, ciszę.
2. Telefon poza sypialnią
Zostaw telefon w innym pokoju na noc.
Jeśli mówisz: „ale budzik” – kup zwykły, analogowy.
Twoje ciało i głowa Ci za to podziękują.
To samo zaproponuj swojemu dziecku jeśli zasypia z telefonem.
3. Wieczory bez ekranów raz w tygodniu
Umówcie się całą rodziną na wieczór bez technologii.
Planszówki, wspólne gotowanie, spacer po zmroku.
Na początku będzie dziwnie. Potem – dobrze.
4. Zauważ, jak reagujesz
Zanim powiesz dziecku: „odłóż ten telefon”, sprawdź, czy sama/sam nie trzymasz go w dłoni.
Dzieci patrzą – cały czas.

Co to jest detoks cyfrowy i po co nam wszystkim?
Detoks cyfrowy to nie modna akcja „odetnij się od internetu”.
To powrót do równowagi.
To czas, w którym świadomie ograniczamy korzystanie z ekranów – nie po to, by coś stracić, ale by odzyskać przestrzeń.
Nie chodzi o to, żeby zrezygnować z technologii.
Chodzi o to, żeby to my korzystali z telefonów, a nie one z nas.
Możesz zacząć od małych kroków:
- ustal wspólne zasady – np. brak telefonu przy posiłkach,
- wycisz powiadomienia, które nic nie wnoszą,
- wprowadź „czas ciszy” – 10 minut dziennie bez ekranu, z oddechem i świadomością, co się dzieje w Tobie.
To nie kara. To powrót do siebie.
I do relacji, które naprawdę karmią.
O Autorce
Cześć! Jestem Ewa i jestem mamą dwóch córek – to one są moimi największymi nauczycielkami uważności. Z wykształcenia i pasji jestem certyfikowaną absolwentką kursu MBSR (Mindfulness-Based Stress Reduction), trenerką komunikacji i well-beingu.
Tworzę przestrzeń Korzenie Uważności, w której spotykają się praktyka uważności, relacyjność i bezpieczeństwo. Na co dzień współpracuję z firmami, szkołami i fundacjami, wspierając dorosłych i dzieci w budowaniu dobrostanu, więzi i większej obecności w codziennym życiu.
Uczę, że uważność nie oznacza perfekcji. Jestem normalna – popełniam błędy, mam chwile zwątpienia. Ale coraz częściej wiem, że warto zatrzymać się i zamiast racji wybrać relacje.
Chcesz porozmawiać?
Jeśli czujesz, że stres, emocje czy trudne relacje przytłaczają Cię na co dzień – możemy spotkać się online. W ramach Uważnych rozmów wspieram w regulacji emocji, redukcji napięcia, budowaniu granic, wprowadzaniu uważności do codzienności oraz w lepszej komunikacji – także tej trudnej i obciążonej emocjami.
To bezpieczna przestrzeń, w której możesz zatrzymać się i odzyskać spokój – bez ocen, za to z uważnością i czułością.