Dlaczego ludzie stosują przemoc wobec dzieci – i jak można przerwać ten łańcuch
(inspirowane twórczością Alice Miller)
Jestem pierwszym dzieckiem w moim rodzie, które nie doświadczało kar fizycznych. Moje dzieciństwo przypadło na lata 80. i 90. XX wieku, czyli czas, w którym Polska dopiero nieśmiało zaczynała rozmawiać o wychowaniu bez przemocy. Byłam więc dzieckiem przejścia: między światem, gdzie „klaps” był normą, a światem, w którym zaczęto zauważać, że dziecko to nie „materiał do ukształtowania”, lecz człowiek z uczuciami, potrzebami i godnością.
Moi rodzice dokonali czegoś, co dziś widzę jako cichy, ale rewolucyjny akt odwagi. Potrafili zatrzymać to dziedziczone od pokoleń koło przemocy. Stworzyli własną, intuicyjną koncepcję wychowania. Nie dlatego, że ktoś ich tego nauczył, ale dlatego, że nie chcieli dalej przekazywać bólu. Dziś, patrząc wstecz, wiem, że jestem szczęściarą. Nie dlatego, że moje dzieciństwo było wolne od trudności, ale dlatego, że było wolne od przemocy fizycznej.
W tamtych latach większość dzieci wciąż doświadczała kar cielesnych, traktowano je jako naturalny i „wychowawczy” element dorastania. Często zastanawiałam się, dlaczego przemoc wobec dzieci była tak powszechna. Dlaczego coś, co dziś wydaje się oczywistym okrucieństwem, przez stulecia uważano za właściwy sposób wychowania.

Odpowiedzi można szukać w dawnych poradnikach dla rodziców i nauczycieli
Już w XVIII i XIX wieku publikowano książki wychowawcze, które wprost zalecały stosowanie kar cielesnych: bicia, upokorzenia, izolacji – jako skutecznej metody „kształtowania charakteru”. Dziecko traktowano nie jak osobę, lecz jak materiał do obróbki: istotę, którą trzeba „uformować” przez dyscyplinę, posłuszeństwo i strach. Jeszcze w XX wieku wiele takich przekonań funkcjonowało w kulturze i języku. Mówiono: „klaps nikomu nie zaszkodził”, „dzieci i ryby głosu nie mają”, „kto rózgi oszczędza, ten syna psuje”. Trudno więc się dziwić, że przemoc była normą wpisaną w wychowanie, w religię, w edukację.
Dopiero głosy takie jak Alice Miller zaczęły burzyć ten porządek, pokazując, że to, co nazwano troską, było w istocie tresurą.

Czym jest czarna pedagogika
„Czarna pedagogika” (niem. Schwarze Pädagogik) to termin określający nurt wychowania opartego na posłuszeństwie, kontroli i lęku. Jej podstawą jest przekonanie, że dziecko trzeba „złamać”, by nauczyć je dyscypliny, że autorytet dorosłego jest święty, a emocje dziecka są przeszkodą, nie wartością.
Alice Miller – psycholożka, psychoanalityczka i autorka książek „Dramat udanego dziecka” czy „Zniewolone dzieciństwo” pokazała, jak głęboko ta filozofia wrosła w naszą kulturę.

Skąd bierze się przemoc wobec dzieci
Dorośli, którzy stosują przemoc, rzadko robią to z czystej złośliwości. Najczęściej powielają to, czego sami doświadczyli. W ich historii jest nieprzeżyty ból, poczucie bezsilności i wstydu, które przeradza się w potrzebę kontroli. Tak rodzi się dziedziczony cykl przemocy, czyli emocjonalna spuścizna przekazywana z pokolenia na pokolenie.
Alice Miller nazwała to „lojalnością wobec rodziców”, wewnętrznym zakazem uznania, że zostaliśmy skrzywdzeni. Dziecko, które nie mogło zaprotestować wobec przemocy, w dorosłości nieświadomie ją usprawiedliwia, by zachować obraz „dobrego domu”. W ten sposób ból zostaje zamrożony i przekazywany dalej dopóki ktoś nie odważy się go nazwać.

Przemoc, której nie widać
Czarna pedagogika nie zawsze jest brutalna. Często bywa elegancka, „wychowawcza”, ubrana w dobre intencje. Dorosły, który praktykuje taką jej odmianę mówi:
- „Nie płacz, nie maż się, nie przesadzaj.”
- „Grzeczne dzieci tak się nie zachowują.”
- „Zawiodłeś mnie.”
- ,,To wszystko twoja wina.”
- ,,Jeśli tego nie zrobisz będę smutna.”
- ,,Jak nie chcesz mnie zdenerwować to…”
- „To dla twojego dobra.”
Za tymi zdaniami kryje się komunikat: Twoje emocje nie są ważne. Nie wolno ci być sobą. Dziecko uczy się więc tłumić swoje uczucia, by zasłużyć na akceptację, warunkową aprobatę. W konsekwencji czego w dorosłości często nie wie, kim jest naprawdę, potrafi działać, spełniać oczekiwania, ale nie czuje. Miller nazywała to tresurą emocji – procesem, w którym człowiek traci kontakt z własnym „ja”.
Możesz też doczytać:

Skutki dla ofiary
Ofiary czarnej pedagogiki dorastają, ale ich wewnętrzne dziecko wciąż tkwi w lęku.
Najczęstsze skutki to:
- chroniczne poczucie winy i wstydu,
- perfekcjonizm i nadmierna kontrola,
- trudności w relacjach,
- brak dostępu do emocji,
- lęk przed autentycznością,
- stale obniżony nastrój,
- ale również deficyty, zaburzenie, choroby o podłożu psychicznym.
Tacy ludzie często odnoszą sukcesy, ale nie potrafią czuć satysfakcji. Ich życie jest próbą bycia wystarczająco dobrym, której nigdy nie da się wygrać.
„Dziecko, które musiało być kimś innym, by zasłużyć na miłość, w dorosłości wciąż się boi, że prawda o nim jest nie do przyjęcia.” – A. Miller

Skutki dla sprawcy
Sprawca przemocy również jest ofiarą , ofiarą swojego dzieciństwa. Człowiek, który został nauczony, że empatia to słabość, a miłość wymaga kontroli, sam nie potrafi dawać tego, czego nigdy nie dostał. Nosząc w sobie nieprzeżyty gniew i lęk, odreagowuje je tam, gdzie ma władzę wobec dziecka. To błędne koło, które utrwala samotność i poczucie winy, a co za tym idzie sprawca jest ofiarą własnego rodzicielstwa, ponieważ jego relacja z dzieckiem opiera się na patologicznych mechanizmach. Prawdziwa siła nie rodzi się z karania, lecz z odwagi, by zobaczyć własny ból i powiedzieć: „Chcę inaczej.”

Jak przerwać łańcuch przemocy
Alice Miller wierzyła, że klucz do uzdrowienia leży w świadomości. Trzeba odważyć się spojrzeć na własne dzieciństwo bez iluzji, bez usprawiedliwień. Nie po to, by potępiać rodziców, ale by zrozumieć, co się naprawdę wydarzyło. Bo dopiero uznane cierpienie przestaje nas kontrolować. To początek zmiany. To moment, w którym dorosły przestaje być więźniem przeszłości, a staje się kimś, kto potrafi przerwać przekaz bólu. Pierwszy krok, który nierzadko wymaga kolejnych opartych na terapii, samodzielnej pracy oraz świadomości.

Nadzieja, czyli nowy język miłości
Czarna pedagogika uczyła posłuszeństwa. Nowe pokolenia coraz częściej uczą miłości. Rodzice, którzy decydują się wychowywać bez przemocy, nie są słabsi, są bardziej świadomi. Nie chodzi o idealne rodzicielstwo – bo takie nie istnieje, lecz o to, by nie krzywdzić w imię dobra.
Zmiana zaczyna się w nas od prostego gestu: od chwili, gdy rodzic zatrzymuje rękę i zadaje sobie świadome pytanie – „Dlaczego chcę to zrobić?”. Od decyzji, by być uważnym, by słuchać, zamiast karać. Od odwagi, by być blisko nawet wówczas, gdy jest trudno. Przerwanie przemocy fizycznej jest możliwe. To nie teoria, to historia zapisana w moim życiu. Wiem, że każde pokolenie, które wychowuje inaczej, uzdrawia nie tylko swoje dzieci, ale też wszystkich, którzy żyli przed nami.
Zapraszam Cię do lektury mojego kolejnego artykułu, który ukaże się za miesiąc „Trauma rodowa. Jak historia naszych przodków kształtuje nasze życie”.
O Autorce
Cześć! Nazywam się Aleksandra i od 18 lat pracuję jako pedagog, terapeuta pedagogiczny, psychotraumatolog oraz instruktor pracy z ciałem i ekspresji ruchowej. Na co dzień wspieram uczniów, rodziców i nauczycieli, a także osoby doświadczające traumy, wypalenia czy przewlekłego stresu. W swojej praktyce łączę wiedzę psychologiczną z pracą z ciałem, prowadzę m.in. spacery terapeutyczne, które pozwalają odzyskać równowagę i wewnętrzną siłę.
Prywatnie jestem mamą czwórki dzieci, edukatorką domową i podróżniczką. Właśnie planuję półroczną podróż, w której chcę połączyć odkrywanie świata z odkrywaniem siebie i pogłębianiem praktyki terapeutycznej.
Wierzę, że każdy kryzys można przemienić w drogę do rozwoju i że nie trzeba przechodzić jej samotnie.
Kontakt: a.kubalakulpinska@gmail.com
Pamiętaj – zawsze jest przestrzeń na nadzieję i zmianę.
