Promo baner
↽ Wróć
„Kobieca” – czyli jaka?

„Kobieca” – czyli jaka?

Kobieca – czyli jaka? To pytanie, które noszę w sobie od dziecka. Czasem krzyczy we mnie głośno, czasem milknie pod warstwą codziennych obowiązków. Ale wraca. Zawsze wraca.
W tym artykule opowiem Ci moją historię. Być może odnajdziesz w niej cząstkę siebie.

I wspólnie znajdziemy odpowiedź na pytanie: „co to znaczy być kobietą?”

Ciało, którego nie potrafię pokochać

Mam około 50 kilogramów. A mimo to… nienawidzę moich ramion. Moich silnych, kształtnych ud. Tego, jak czasem tworzy mi się drugi podbródek, kiedy się pochylę.
To nie jest „nielubienie”. To ból. Taki, który ściska gardło i odbiera radość z życia.
I chociaż wiem, że to „tylko ciało” – to czasem ono decyduje o wszystkim. O moim nastroju, odwadze, chęci wyjścia z domu. Dbam o siebie. Jem z uważnością, troską. Moje ciało i głowa same wołają o ruch – potrzebują go, żeby oddychać. Mam sprawne, silne, zdrowe ciało. I bardzo, bardzo chcę nauczyć się je kochać.

Słowa, które wgryzają się w pamięć

Gdy byłam mała, moja mama często powtarzała:
„Dziewczynka ma być malutka, drobniutka, a nie taki brabochłop.”
„Boże, taki piękny facet, a ma taką brzydką dziewczynę…”
To nie były słowa rzucone mimochodem. One zapisały się we mnie na zawsze.

Mama była często zła, spięta, krzycząca. I dziś, gdy patrzę w lustro, walczę nie tylko ze swoim ciałem – ale też z przekonaniem, że gdy przytyję choć trochę, stanę się jak ona. Surowa. Nieprzyjemna. Nielubiana.
To absurdalne, wiem. Ale to właśnie robi z nami dzieciństwo. Zostawia głosy, które trudno uciszyć. Nawet jeśli te osoby (a głęboko w to wierzę) nie chciały nas skrzywdzić – skrzywdziły. Słowa mają moc. Trzeba ich używać z rozwagą. Zwłaszcza wobec dzieci – małych, kruchych, chłonnych. Tak łatwo je ukształtować. Tak łatwo zranić.

Księżniczki, które zrobiły nam krzywdę

Dorastałam w latach 90. Oglądałam bajki Disneya – jak wiele z nas.
Delikatne głosiki. Talia w rozmiarze „niemożliwe”. Rączki jak patyczki. Nogi jak zapałki.
To miało być kobiece.
A skoro tak – to wszystko, czym nie byłam, było… niekobiecością?

I tak dorastałyśmy – ucząc się, że prawdziwa kobieta to ta cicha, delikatna, szczupła. Ta, która mieści się w oczekiwaniach.
Nie ta, która przekracza granice. Nie ta, która pokazuje brzuch, mówi głośno albo zajmuje miejsce.

Tutaj znajdziesz mój „czuły przewodnik„. To nie jest zwykła książka, to bezpieczna przystań i wsparcie, którego wiele z nas nigdy nie dostało, a którego tak bardzo potrzebuje.

Kobiecość, która musi się zmieścić w oczekiwaniach

Pokazywanie ciała? Odbierane jako wulgarność.
Odważny makijaż? Uwaga, przesada.
Silny głos? Zbyt dominująca.
Zajadająca się pizzą? Gdzie ta kobiecość?

Kobiecość została zamknięta w klatce oczekiwań.

W dwóch liściach sałaty. W butelce wody. W cichym „przepraszam”, gdy zajmiemy za dużo przestrzeni.
A przecież… kobiecość to coś znacznie więcej. Coś głębszego. Coś, czego nie da się zmierzyć rozmiarem ubrań ani długością rzęs.

Kobieca – czyli JA

Dziś uczę się na nowo.
Patrzeć na swoje ramiona jak na część historii. Uda traktować jak silne filary, które mnie niosą. Podbródek – jako zwykły element ludzkiego ciała.
Nie chcę już pytać: czy ja jestem kobieca?

Chcę mówić:
Jestem kobietą. A więc kobiece jest moje ciało. Mój głos. Moje decyzje. Moje JA.

I jeśli Ty też szukasz swojej definicji kobiecości – może warto przestać szukać jej na zewnątrz.
Bo ona… jest w Tobie.

Każdy z nas ma inny gust. Kogoś pociągają drobne ramiona, kogoś innego mocne uda. Ktoś wzdycha do łagodności, a ktoś do siły. I to jest piękne – że nie ma jednej definicji atrakcyjności. Ale to, co uznajemy za pociągające, nie może stać się miarą kobiecości czy męskości. Bo kobiecość nie mieści się w rozmiarze sukienki, a męskość nie zależy od szerokości barków. To coś znacznie głębszego.

Z czułością,

K.